3 lutego 2009

The Roots - Illadelph Halflife





Zespół: The Roots
Tytuł: Illadelph Halflife
Format: 2LP (12''), 33 1/3 RPM
Wytwórnia: Geffen Records Inc
Rok wydania: 1996
Gatunek: Klasyczny Rap, Jazz Rap

Strona A (Side 5)
1. Intro (0:34)
2. Respond / React (5:07)
3. Section (4:08)
4. Panic!!!!!! (1:24)
5. It Just Don't Stop (4:33)
6. Episodes (5:56)

Strona B (Side 6)
1. Push Up Ya Lighter (4:36)
2. What They Do (5:57)
3. ? Vs. Scratch (The Token DJ Cut) (1:47)
4. Concerto Of The Desperado (3:38)

Strona C (Side 7)
1. Clones (4:45)
2. UNIverse At War (4:55)
3. No Alibi (5:11)
4. Dave vs. US (0:50)
5. No Great Pretender (4:25)

Strona D (Side 8)
1. The Hypnotic (5:19)
2. Ital (The Universal Side) (4:53)
3. One Shine (5:40)
4. The Adventures In Wonderland (4:34)
5. Outro (0:15)

Opcja jest taka: drugi oficjalny krążek legendy. Zaznaczam, że oficjalny, bo nie liczymy tu nielegala pt. "Organix" z 93 roku. Chłopaki z Filadelfii w 94' roku płytą "Do You Want More???!!??!" zadebiutowali i wyskoczyli na głębokie wody z żywymi instrumentami, lecz słuchacze w tamtym okresie pragnęli ciężkich, wschodnich true-shitów pokroju "Illmatica". Tak więc eleganccy panowie ze swoimi żywymi perkusjami i klawiszami nie zostali zbyt ciepło i chętnie przyjęci. Jak nie tak to inaczej... poszli więc na malutki kompromis i w roku 96' puścili w obieg petardę! Zachowali swój styl, i żywe instrumenty, dokładając do poprzednich dokonań parę brudnych sampli, trochę mroku i dorzucili parę poważnych i niebanalnych tekstów... tym o to sposobem mamy "Illadelph Halflife". Kawałek prawdziwego gówna... co ja będę się spinał, że to takie, srakie i owakie, wszyscy wiemy że to klasyczna miazga! Panowie mocno się przeobrazili... Na okładce poprzedniego krążka widzimy eleganckich panów, w skórzanych płaszczykach i stylowych beretach, zaś na "Illadelph" mamy szóstkę typa, w jakimś ciemnym winklu, w szerokich jeansach i miodowych Timberlandach (taaa, o tych co Eldo rapował). Płyta zaliczana do grupy "musisz znać". Ogólnie w Rootsach zawsze jarało mnie to, że oni to wszystko grają sami, i ich w 100% można nazwać prawdziwymi muzykami, ale dosyć wywodów. Złota Era na kolumnach, mrok, trochę
"czillu", trochę "wajbu", trochę bit boxu w wykonaniu mastera Rahzela... czego chcieć więcej?? A no więcej jeszcze jest, mianowicie znalazło się paru fajnych artystów na "feacie" m.in. Q-Tip (ATCQ), super wokal Cassandry Wilson, kolejny wokal D'Angelo czy świetna lejdi Bahamadia. Aaa, bym zapomniał... niektórzy, niezgłębieni w klimacie mogą kminić czemu w trackliście przy 'stronach' widnieją nawiasy (side 5, side 6 itd), otóż Panowie postanowili, nie rozgraniczać swoich albumów tylko numerować strony od pierwszego albumu, kontynuując na następnych... na "Do You Want More???!!??!", mamy strony od 1-4, tutaj mamy od 5 do 8, i na następnych krążkach leci to dalej... ot taka pierdoła.

4 komentarze:

MARUDAONE pisze...

siema,niedawno odkrylem ten blog i fajny bardzo.lubie.
a co do rootsow i tej plyty to moja ulubiona tych panow nie wliczajac organix:)
pozdrawiam...

3345 pisze...

Nie no, płyta kozacka, wiadomo - ale i tak "Phrenology" fajniejsza, hyhy

ambitny bumelant pisze...

nie wiem, co ja sobie myslalem, kupujac pare pierwszych plyt Rootsow na kompaktach. makes me NV

Bonny Larmes pisze...

Kompakty są nieopłacalne... kompakty są złe... kompakty se ble:D

co do 3345 to jeśli Rootsy to ja pierwsze 3.. czyli Organix/Do You i Illadelph... nie ma bata:D