Zespół: Bob Marley & The Wailers
Tytuł: Uprising
Format: LP (12"), 33 RPM
Wytwórnia: Tuff Gong Studio/Island Records
Rok wydania: 1980
Gatunek: Reggae
Strona A
1. Coming In From The Cold
2. Real Situation
3. Bad Card
4. We And Them
5. Work
Strona B
1. Zion Train
2. Pimper's Paradise
3. Could You Be Loved
4. Forever Loving Jah
5. Redemption Song
Bardzo ważna płyta w mojej kolekcji, a w dodatku koleś, który dla mnie na pełnym luzie zalicza się do top 10 najlepszych (ulubionych) artystów. Gdyby wybuchła III wojna światowa to za takich ludzi chciałbym umierać, szczerze. Wciąż żałuje, że nie przeczytałem żadnej książki o Bobie, a wiem że takowe istnieją, oraz że tak słabo znam muzykę jego rodziny, która jest sporawa. Nie rozumiem też do końca poglądów Rastafari i wciąż czekam na film od Martina, który planowany jest na rok 2010 (dokładnie na 6 lutego, ale każdy ogarnia jak to jest z tymi zapowiedziami). Za każdym razem jak czytam (bądź słyszę) w mediach o Marleyu to boli mnie fakt, że tak mało mówi się o jego kolegach z The Wailers. Przecież gdyby nie oni, to nie mielibyśmy ładnych bassów w utworach, melodyjek czy chórków. Wszystkie te elementy podnoszą znacznie wartość nagrań. Czuję tą muzykę doskonale, choć nie urodziłem się na Jamajce, nie płynie we mnie czarna krew ani nie jestem wyznawcą Rasta. Czuję ten ból (z jednej strony), a z drugiej radość z życia. W tej muzyce jest tyle siły, tyle mocy, że każdemu chyba dobrze zrobi jej słuchanie. "Uprising" to ostatni krążek od legendarnego Jamajczyka, który rok po jego wydaniu umarł. Strata wielka i nikt chyba opinii tej nie odważy się podważyć. Muzyka jest tak urocza, tak fajnie buja, a Marley wkłada tyle serducha w śpiewanie, że aż chce się skakać i krzyczeć "hej!", mimo że czasem mówi o sprawach zdecydowanie nie miłych, bo nic dobrego jeśli "nation fight against nation". Dużym plusem oprócz świetnej warstwy muzycznej jest genialne wydanie, choć w środku nie dostajemy plakatu xxl, koszulki czy worka marihuany. Wystarczy, że okładka jest zrobiona z bardzo urzekającego materiału, a z tyłu są ukazane wszystkie teksty, poza tym całość jest zmasterowana na najwyższym poziomie, także nawet na słabym sprzęcie będzie wszystko śmigało jak trzeba. Na long playu, swoją drogą moim ulubionym z dyskografii Marleya znajdują się dwa takie numery, że na bank je znasz, jeżeli choć trochę interesujesz się tematem, a mianowicie "Could You Be Loved" oraz "Redemption Song", piosenka którą śpiewał chyba już każdy Twój ulubiony muzyk, że tylko pozwolę sobie wspomnieć o Lauryn Hill, pani Keys, Johnny'm Cash'u czy o liderze U2. Kolejną kwestią zdecydowanie pozytywną jest to, że teksty śpiewane są bardzo proste, i wszyscy co choć trochę znają angielski, plus wiedzą podstawy typu kim jest Jah czy co to "Zion Train" powinni złapać przekaz. A sam przekaz jest bardzo zacny, trzeba to podkreślić, zresztą wystarczy rzucić okiem na liryki zamieszone na obrazku, i już widzimy z czym mamy do czynienia. Uwolnijcie wreszcie swoje umysły z niewoli, drodzy czytelnicy, czas zrzucić kajdany, tak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz