Artysta: Raphael Saadiq
Tytuł: The Way I See It
Format: 7x7" BOX, 45 RPM
Wytwórnia: Columbia Records
Rok wydania: 2008
Gatunek: Soul
Winyl pierwszy
A: Sure Hope You Mean It
B: Just One Kiss (feat. Joss Stone)
Winyl drugi
A: 100 Yard Dash
B: Calling
Winyl trzeci
A: Keep Marchin'
B: Let's Take A Walk
Winyl czwarty
A: Big Easy
B: Sometimes
Winyl piąty
A: Love That Girl
B: Oh Girl
Winyl szósty
A: Staying In Love
B: Never Give You Up (feat. Stevie Wonder and CJ Hilton)
Winyl siódmy
A: Bonus Track: Oh Girl (feat. Jay-Z)
B: Bonus Track: Seven
Mam nowego Saadiqa na siódemkach! I tutaj mógłbym skończyć, bo ten wpis będzie gorszy, niż złamanie dwóch kończyn. Nie myślałem, że będę miał okazję się pochwalić tym cudem. Tzn. ja się nie chwalę, ja dzielę się spostrzeżeniami.
Czas został cofnięty w tym roku przez tego gościa z Oakland. Timberlake dostał po dupie, Ne-Yo to już w ogóle, za to Al Green ma nowego kolegę. Ja nie wiem. Nie wierzę trochę, że to są oryginalne kompozycje z 2008. Ten album nie brzmi, jak spłodzony obecnie. Melodie są bezbłędne, instrumentarium wypożyczone raczej z muzeum, feeling porównywalny z "Gdy jest już ciemno". Jay-Z dostał chyba od Raphaela w łeb przed nagraniem, bo poleciał, jak nie on, a współpraca z Joss Stone podobno miała kontynuację poza studiem albo może i w studiu (tak, czy inaczej czekamy na DVD - przyp. red.). I jeszcze Stevie na harmonijce, w numerze, który i bez tego jest idealny. DAMN!
Dziękuję mojej dobrej wróżce, że przyniosła mi taki prezent na urodziny. To znaczy, że mnie słucha (może czyta niespodziankę.pl też) i podobają nam się czasem te same płyty. Jeśli usilnie szukacie ze swoimi dobrymi wróżkami tzw. "waszych piosenek", to tych już nie możecie wybrać, bo one są NASZE. Mamy całą płytę wspólnych piosenek (tzn. ja bym wyrzucił tylko tę panią zawodzącą po hiszpańsku w "Calling"). A właściwie to mamy 7 płyt - na każdy dzień tygodnia mamy jedną siódemeczkę. Problem jest tylko taki, że gramofonu nie da się sterować pilotem i piękne chwile we dwoje trwają ok. 3 minuty. Po tym czasie trzeba wstać i zmienić stronę, dużo robienia ruchów ręką (jak Romek - przyp. Dizkreta).
Jeszcze jednym spostrzeżeniem się podzielę. Bonus track pt. "Seven", którego nie ma na innych wersjach płyty też jest świetny, fajnie zaśpiewany refren. Jako całość może trochę odstaje od reszty, bo nie jest tak melodyjny (dobra wróżka mówi, że brzmi jak na rozstrojonych instrumentach). W każdym razie teraz wyobraźcie sobie, że Saadiq to Kasia Cerekwicka. Na kolana.
Mój ulubiony utwór z płyty, nominowany zresztą do tegorocznych Grammy. Powodzenia Saadiq (przepraszam Alu Green'ie).
2 komentarze:
zestaw jest wspanialy (jak i sama plyta), niestety musze sie nie zgodzic z Twoja opinia na temat wystepu jay'a:
po pierwsze dla mnie rujnuje klimat plyty i zupelnie do niej nie pasuje, a po drugie nawija tu jakby sie spil i na prawde nie brzmi to ani dobrze ani profesjonalnie.
no ja traktuje ten remix, tak jak on wystepuje na trackliscie - jako bonus track. plyta konczy sie, a potem jest ten bardzo mily dodatek. Jay nie mial prostego zadania nawijajac na takiej produkcji i zrobil to najlepiej jak sie dalo. dla mnie brzmi to fajnie bardzo, ale rozumiem, ze kogos moze irytowac w ogole obecnosc rapu na tak mocno klasycznie soulowej plycie
Prześlij komentarz