21 czerwca 2009

Zhané - Groove Thang (Remixes)



Zespół: Zhané
Tytuł: Groove Thang (Remixes)
Format: singiel (12''), 33 RPM
Rok wydania: 1994
Wytwórnia: Motown Record Company
Gatunek: Funk, R&B

Strona A
1. LP Version
2. Kay Gee's Remix
3. Remix Instrumental
4. Acapella

Strona B
1. Maurice's Club Mix
2. Maurice's Groove Dub

Motown to bardzo ważna nazwa w moim życiu. Nie pamiętam dokładnie, kiedy pierwszy raz między nami zaiskrzyło. Moja historia z tym labelem to potwierdzenie tego, że istnieję miłość od pierwszego usłyszenia. Jest to dość luźny związek, bo jedna z moich ulubionych, nie robi mi wyrzutów, gdy spędzam czas z innymi markami. Nie jest zazdrosna. Doskonale wie, że za jakiś czas znowu do niej wrócę, niczym wierny pies do swojego pana. Straszna słabość, bo kupuję wszystkie płyty z tym magicznym napisem na literkę "M". Nawet jak kiepsko kojarzę (albo nie znam) nazwisko/pseudonim artysty to jestem święcie przekonany, że muzyka zawarta na nośniku mnie nie zawiedzie. Jeszcze nigdy firma założona przez Berry’ego Gordy’ego nie sprawiła, że czułem żal za wydanymi pieniążkami. Gdybym był milionerem zbudowałbym pomnik dla tego pana, większy od tego w Brazylii. Jestem poważny.

Zhané to duet, który składa się z: Renée Neufville i Jean Norris. Na swoim koncie mają przynajmniej 3-4 mega przeboje, na myśl przychodzą mi teraz dwa: "Hey, Mr. DJ" oraz "Groove Thang" właśnie. Panie poznały się na studiach i w studiu świetnie współdziałały na polu wokalnym. Niesamowite głosy + talent do nagrywania bardzo dobrej, mainstreamowej muzyki sprawiły, że o zespole było swego czasu głośno. W promocji dziewczyn znaczącą rolę odegrał DJ Kay Gee – tak, tak, to ten z Naughty By Nature. Zaraz po wydaniu singla "Hey, Mr. DJ", który grany był na wszystkich imprezach (chyba) – zespół podpisał kontrakt z ludźmi z Motown. Wydali płytę "Pronounced Jah-Nay", zgarnęli platynę i nagrodę Billboard’u, zostali obsypani deszczem propsów, no i zapewne było im miło. Z tego wydawnictwa pochodzi numer, przy którym pragnę się zatrzymać. Stop i pauza.

"Groove Thang" w oryginalnej wersji ma groove i to coś, dzięki czemu chce się do tego kawałka wracać. Gdyby nie został hitem to ze światem byłoby coś nie halo. Mocne bębny, które bujają ciałem, blokiem, całym globem... numer uzależnia bezdyskusyjnie. Oprócz oryginału mamy tutaj także remix Kay’a Gee. Udany jak najbardziej i żeby bardziej go docenić wydawcy wrzucili go też w wersji instrumentalnej (strasznie mnie w tym podkładzie jara okrzyk "yeah!", czytelniku to nie Lil Jon). A jeżeli uważasz, że obie wersje są słabe i że lepiej byś wykorzystał głosy pań to na samym końcu 12’’ znajdziesz acapellę, więc przerób ten klasyczny numer – do dzieła zuchu! Albo lepiej nie, bo jeszcze zepsujesz świetną robotę dwóch śpiewających dam. Po prostu bujaj się do tego winylka, keep your body move. Aha, na stronie B wersja dla klubów i dub version. Też spoko opcja.

Podsumowując – udzielił mi się już wakacyjny klimat, letni klimat. Od wczoraj bodajże słucham tylko numerów łatwych, przyjemnych. Fajnie jest, bawię się – wsłuchuję się w rytm i wyginam swoje tłuste ciałko jak głupi bananowiec (albo po prostu głupi). Słuchajcie dzisiaj tylko tego:

1 komentarz:

s z o r s t k i pisze...

Miales pisac o techno wot wot !!
;)