14 czerwca 2009

Mos Def - The New Danger




Artysta: Mos Def
Tytuł: The New Danger
Format: 2LP (12"), 33 1/3 RPM
Rok wydania: 2004
Wytwórnia: Geffen
Gatunek: Rap, Rock, Blues, Soul

Strona A:
1. The Boogie Man Song
2. Freaky Black Greetings
3. Ghetto Rock
4. Zimzallabim
5. The Rape Over
6. Blue Black Jack

Strona B:
1. Bedstuy Parade & Funeral March
2. Sex, Love & Money
3. Sunshine
4. Close Edge

Strona C:
1. The Panties
2. War
3. Grown Man Business (Fresh Vintage Bottles)
4. Modern Marvel

Strona D:
1. Life Is Real
2. The Easy Spell
3. The Beggar
4. Champion Requiem

Dawno żaden 2LP nie zagościł u nas, więc trzeba to zmienić. Listopad w czerwcu, sesja i wczorajsze rozmowy o życiu zrobiły mnie melancholijnym chłopem. Starzejemy się, każdy kiedyś umrze, a świat jest zły, nie ma się co oszukiwać. Idealna pora, żeby wrzucić na talerz "The New Danger", tym bardziej, że na półkach czeka już kolejny krążek od autora.

Pamiętam premierę drugiego solo Mos Defa, niepochlebne komentarze, zawody (od bycia zawiedzionym - przyp. red.). Internetowy fanbase, który pokochał Mosa za BlackStara i "BOBS", nie był usatysfakcjonowany. Poprzedni album brzmiał może bardziej klasycznie hiphopowo, było więcej sampli, DJ Premier, ale przecież z drugiej strony mieliśmy takie utwory jak "Umi Says", czy "Rock'n'Roll", więc hej. Od początku uważałem tę płytę za udaną kontynuację ścieżki obranej przy debiucie solowym i psioczenie mnie dziwiło. Flow, głos, celne teksty i podśpiewywanie pozostały, zmieniła się tylko forma podania. Dlatego ten ładny gatefold z kozacką okładką był w moich łapach już niedługo po premierze.

Na drugiej solowej płycie Dante trochę odleciał. Nagrywanie z zespołem złożonym z członków Living Colour i Bad Brains nadało jej punk-rockowy sznyt i tę złość znajdziemy nie tylko w typowo gitarowych numerach, ale też w remake'u kawałka Jay'a-Z, a nawet w (uwaga, słowo dla mięczaków) przecudownym 9-minutowym tribucie dla Marvina Gaye'a ("Modern Marvel").

Już pierwsze trzy kawałki definiują kształt płyty - najpierw delikatna ballada, potem ostre gitary i w końcu ghetto hiphop. Cały krążek to w zasadzie kolaż emocji i wycieczka po gatunkach, od antysystemowego "War", czy wykrzykiwanej miłości w "The Beggar", przez zmysłowe "The Panties" i bluesowe "Blue Black Jack", aż po typowo rapowe numery, jak "Sex, Love & Money" (bit petarda!) albo Kanye'owy "Sunshine", w którym Mighty Mos uprawia sobie bragga (jest też follow-up do Biggie'go, hiphopowa głowo). Nie pogubiliście się? Album, zdominowany właściwie przez gorycz, zamyka podnoszący na duchu "Champion Requiem".

Ciężko napisać o tej płycie tylko parę słów, a żeby przedstawić wszystko, co mi się w niej podoba musiałbym wymienić prawie każdy numer (czy już to zrobiłem?). Nie dam powiedzieć złego słowa o "The New Danger", bo dla mnie to jedna z najlepszych rzeczy w muzyce XXI wieku. Hiphopowym ortodoksom ma prawo nie pasować, ale nie sposób jej nie docenić. Okres.





4 komentarze:

ambitny bumelant pisze...

Już żeby nie robić bałaganu w notce (i oczywiście nabić komentarz): w "grown man business" jest sampel z Barry'ego White'a, czy ponownie zagrany motyw? Teraz nie pamiętam tytułu White'a, żeby porównać, ale zawsze brzmiało mi to jakoś nieidentycznie.

nejbz pisze...

Zdaje mi sie, ze samplowane z 'I'm Gonna Love You Just a Little More Baby' Barry'ego. To samo co w 'No Idea’s Original' Nasa i w 'The Watch' Ghostface'a. 5!

ambitny bumelant pisze...

Bit z New Danger i ten z Lost Tapes Nasa się prawie nie różnią... Nie zauważyłem tego wcześniej.

U Ghosta ewidentnie słychać oryginał, a w bitach Minnesoty i Alchemista albo to jest przepuszczone przez jakieś efekty, albo samplowali czyjś cover, no bo Alc raczej nie gra od nowa.

Sebol pisze...

Niedoceniony album, "Modern Marvel" czy "The Boogie Man Song" sprawiły że od 2004 roku czekam na pełny soulowy wyczyn Dante... Niedoczekałem się jeszcze, ale mimo to cieszę się że na The Ecstatic całkiem sporo przyśpiewek, a "Hay Nada Mas" - majstersztyk, bo genialny w prostocie!