Zespół: Showbiz & AG
Tytuł: Runaway Slave
Format: 2xLP (12"), 33 1/3 RPM
Wytwórnia: Payday
Rok wydania: 1992
Gatunek: Klasyczny Rap
Strona A
Still Diggin'
Fat Pockets
Bounce Ta This
More Tha One Way Out Of The Ghetto
Strona B
Runaway Slave
Hard To Kill
He Say, She Say
Strona C
40 Acres And My Props
Hold Ya Head
Represent
Strona D
Silence Of The Lambs
Soul Clap
Catchin' Wreck
Łukasz dziś do mnie pisał, że dawno nic nie pisałem na blogu. Zasłaniałem się tym, że nie mam aparatu, by coś nowego dodać, ale wygrzebałem na dysku fotkę "Runaway Slave", więc szybko odpaliłem gramofon, i pomyślałem, że coś skrobnę. Z góry sorry, że tak dużo, heh.
Hasło "Diggin In The Crates" na kartach historii hip-hopu wpisało się na długie wieki. I na pewno większość z Was kojarzy ekipę z Nowego Jorku o nazwie D.I.T.C., której rozwinięciem jest owe hasło. Taaaa, to właśnie z tej ekipy wywodzi się "best producer on the mic" – Diamond D, gruby Fat Joe, Lord Finesse, OC, freestyle’owy Big L (RIP), Buckwild czy wreszcie słynny duet Showbiz & AG. Tak, tak... "bo rap to nie showbiz, chyba że ten z AG w duecie”, jak to Eldo dawał. Więc dziś połóżmy na adapter ich pierwszy Long Play. Tuż przed "elpekiem" puszczona została Epka "Soul Clap", świetnie przyjęta przez środowisko, więc finałem był "Runaway Slave" wydany w 1992 roku nakładem Payday Records.
Dla mnie ten krążek jest granicą między funkiem, a jazzem w rapie. Poprzednie płyty członka DITC, Lorda Finessa – "Funky Technician" i "Return Of The Funky Man" były mocno funkowe, zaś tu mamy jazz. Płytę otwiera "Still Diggin’", wariujący saksofon, chodzący basik, dobre bębny... tak! To wyznacza dziś klasyczny standard. Następnie mamy utwór "Fat Pockets", gruby tłusty joint. W wersji "radiowej" się nieco różnił, ale jak pamiętam to klip był meeega! Wchodzi "Bounce Ta This", i ten chórem zarapowany refren, w tle świetny bas... ohh yeah! I nastaje ostatni joint ze strony A, a zarazem mój faworyt z całej płyty. Kocham ten wałek - "More Than One Way Out Of The Getto". Wchodzi saksofon z tą nieziemską trąbką, gdy dołączają się bębny to mam ciarki na plecach, wbija się AG i odlot... klasyk, klasyków. Przy tym "Illmatic" to dla mnie druga liga, i wiem co mówię...
Stronę B otwiera tytułowe "Runaway Slave", później wykrzyczane "Hard To Kill" ze świetnym samplem i gościną zwrotką Diamonda D. A zaraz potem mamy miażdżący bas z tzw. "powerem", czyli "He Say, She Say". Jaaaaaa... ten kawałek musiał być bombą na koncertach! Koniec strony B.
Kładziemy na patefon drugą część płyty. Strona C zaczyna się przeciętnym "40 Acres And My Props". Zaraz potem "Hold Ya Head" wrzuca nam na odsłuch klasyczny bicik. Czy może być lepiej? Showbiz zamiata na całej linii. Kończąc stronę C wbija się na głośnik "Represent" z Lordem Finessem, Deshawnem i młodziutkim Big L’em, który wbija zwrotkę jako pierwszy i zmiata z powierzchni Ameryki pół Nowego Jorku. Jego flow już w 92 roku było miazgą! Po prostu kocham tego typka (choć gejem nie jestem)!
Czas na stronę D... "Silence Of The Lambs", słucham tej płyty i dochodzę do wniosku, że bardziej klasycznie i lepiej być nie może. Kawałek za kawałkiem to rapowe perełki i również tak jest, i tym razem. Bass napiżdża, snare niszczy, a AG zamiata towarzystwo. Coś jeszcze? Skrócona wersja "Soul Clap", z gościnnym Diamondem, to dla mnie jednak taki jakiś średniak. Czas nastał na ostatni "Catchin’ Weck". Pocięty flecik, spokojny klimacik, zamykają płytę.
Płyta, która rozpoczęła wg mnie prawdziwą jazdę na jazz, choć w sumie ATCQ byli wcześniej, ale na tej płycie czuć to przejście. Kończy się era funku w rapowych produkcjach pokroju pierwszych Rakimów czy Ultramagnetic MC’s. Rozpoczął się pakt z jazzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz