Zespół: Company Flow
Tytuł: Funcrusher Plus
Format: 2LP, 33,3 RPM
Wytwórnia: Rawkus
Rok wydania: 1997
Gatunek: Rap
Strona A
1. Bad Touch Example (3:26)
2. 8 Steps To Perfection (4:43)
3. Collude/Intrude (5:25)
4. Blind (3:42)
5. Silence (3:33)
Strona B
1. Legends (4:02)
2. Help Wanted (2:12)
3. Population Control (4:26)
4. Lune TNS (3:38)
5. Definitive (5:47)
6. Lencorcism (0:36)
Strona C
1. 89.9 Detrimental (1:03)
2. Vital Nerve (5:01)
3. Tragedy Of War (In III Parts) (3:49)
4. Corners '94 (6:01)
Strona D
1. The Fire In Which You Burn (5:02)
2. Krazy Kings (4:52)
3. Last Good Sleep (5:59)
4. Info Kill II (3:48)
5. Funcrush Scratch (2:48)
Company Flow dziś na tapetę, ta? Okej... Początki ekipy datuje się na około '94, już wtedy gdzieś na ulicach Nowego Jorku krążyła pierwsza dwunastocalówka zespołu, w którego skład wchodzą El-Producto (odpowiedzialny za podkłady) i Bigg Jus oraz DJ Mr. Len. Na "pełnometrażowy" debiut trzeba było zaczekać do roku 1997. "Funcrusher Plus" wydany pod skrzydłami słynnego Rawkusa, osobiście znalazłem kiedyś w Internecie, "jakoś, coś tam, kiedyś". Zajarałem się tym materiałem ponieważ był charakterystyczny, inny i wyróżniający się spośród klasycznych rzeczy z tamtego okresu. Cały album owiewa pewien mistycyzm, mrok, dziwny niepokój. Pierwsze skojarzenia jakie mi przyszły do głowy były związane ze stylem The Arsonists, oni grali coś podobnego. Nie ma tu jazzowych sampli, funku... mimo wszystko, całość trzyma się elegancko kupy, brzmi klasycznie, ale zarazem alternatywnie. Przy "Blind", "Legends" czy "Tragedy Of War" bałbym się wychodzić z domu. Jak wcześniej pisałem, jedyny epitet jaki mi przychodzi do głowy to dziwna tajemniczość - powiązana z lekkim strachem. Nie chce przekoloryzować, ale ten album naprawdę jest inny. Te indyjskie montry (czy inne tam cholerstwa, specem od instrumentów wschodu nie jestem) w "The Fire In Which You Burn", nadają mocny i tajemniczy charakter tej płycie.
Jedni nazwą to chorym gównem, inni będą się zachwycać, ja trafiłem do tej drugiej grupy i jak tylko wyczaiłem, że jest okazja kupić wosk (dobra, cenę pominę) to bez zastanowienia go kupiłem. I tak o to, te dwupłytowe wydawnictwo leży na półce.
Trzeba tez wspomnieć, że płyta ma zajebistą grafikę na okładce, przód lajtowo odbiega od jej tyłu, ale oddaje klimat płyty.
4 komentarze:
w koncu jakas fajna plyta, oprocz opisywanych przeze mnie ;)
a jak chcesz przyszpanowac cena to kup ta wersje:
http://www.hhv.de/images/cover6/9711_1.jpg :)
Wiadomo, pierwszy press to i drogo... ale nie mam cisku na "pierwsze pressy" :D
Ja się zachwycam Company!
Wielkie pozdro!
moj stosunek do tej plyty jest nastepujacy: mialem wosk, opchnalem na allegro :}
nie trawie ani CoFlow, ani solowek El-P, ale szanuje wasz gust
Prześlij komentarz